poniedziałek, 11 maja 2015

Poniedziałek zaczął się w już w niedzielę wieczorem.

Wybory.

Tak na prawdę to mam je głęboko w dupsku. Oddałem swój głos na Franka Underwooda. Głos nieważny. Dlaczego? Bo nie popieram nikogo z tych, którzy byli do wyboru, a mimo to chciałem wziąć udział w głosowaniu. Do dupy taka demokracja kiedy musisz wybierać spośród tych których i tak nie chcesz.

Ale nie o to chodzi.

Potoczyło się najgorzej jak mogło. Zwycięski Duda i mocny Kukiz. Sprawdziły się moje przewidywania co do Korwina. Dlaczego najgorzej? Bo Duda to Kaczyński, nie uciekaj od tego. Dobrze o tym wiesz. Więc dlaczego jesteś takim debilem i oddałeś głos na gościa który samą swoją gębą budzi brak sympatii?

Kukiz...Kukiz to był fajny, jak miał cycki grał w zespole Piersi. Generalnie muzykiem jest dobrym (albo raczej był), ale polityka... Bawi mnie, gdy celebryci pakują się do polityki. Adamek, Żurawski, Kucharski, Kosecki... To akurat sportowcy, ale emerytowani i raczej więcej mieli po sporcie wspólnego z szołbizem niż z polityką. Nie podoba mi się celebrytyzacja polityki. To nie miejsce dla śpiewaków, kopaczy lub modelek. To nie miejsce na próbę, na sprawdzenie 'czy się uda'.

Nie zrobię podsumowania wszystkich którzy byli do wyboru z listy. Nie ma takiej potrzeby. Kto się zainteresował chociaż trochę to wie kim każdy z kandydatów jest i jakie ma poglądy. Ostatecznie wyszło na to, że ponad 95% oddanych głosów poszło na ludzi, którzy są silnie związani z kościołem lub kościół jest dla nich bardzo znaczący i odwrotnie. Niebywałe.

A dlaczego tak jest? A no dlatego...
Nic się, Polsko, nie zmieniasz. Zamiast wyjść z dupy to sobie siedzisz głęboko w ciepłym gównie. 

środa, 11 lutego 2015

Katoliku - strzelaj do mnie.

     Zostałem ostatnio zlinczowany za wpis na fejsbuku. Moja postawa została nazwana płytką i żenującą, a ja sam 'zamkniętym i zacietrzewionym'. Przyczyna? Wszystko wywiązało się pod pytaniem o zasadność informowania opinii publicznej o tym jak głęboka jest wiara sportowców.

     Dlaczego chcemy wiedzieć, czy Mariusz Wlazły, Rafał Majka, Krzysztof Hołowczyc lub ktokolwiek inny jest wierzący? Co wiara ma wspólnego ze sportem? Jedna z osób, która mnie skrytykowała powiedziała, że wiara pomaga wzmocnić psychikę. Mogę się z tym zgodzić, ale jednak nie do końca. Zapewne znalazłoby się kilka pseudonaukowych teorii mówiących o tym jak to wiara w istotę wyższą pomaga, ale mnie to nie przekonuje. Jak ma mnie przekonywać, jeśli mówimy o sporcie? O czymś gdzie znaczenie ma kto dalej lub wyżej skoczy, kto szybciej pojedzie lub pobiegnie, kto wymanewruje lepiej przeciwnika. Śmiem twierdzić, że gdyby wiara miała znaczenie to Polska w klasyfikacjach medalowych wszelkich imprez sportowych byłaby w czołówce, pewnie razem z Brazylią albo Hiszpanią czy Meksykiem. Ale nie jesteśmy. Może gdybyśmy przywiązywali większą wagę do treningu sportowców, niż ich wiary, mielibyśmy więcej sukcesów? Ktoś zaraz powie, że Wlazły to i mistrz świata, i religijny facet. No i co z tego? To Kurek za mało trenował, czy za mało się modlił, że nie był w kadrze? A milion wattów na alpejskich podjazdach to Majka wymodlił czy wytrenował? 

       Spytasz - a co ma piernik do wiatraka? Nic. Zupełnie nic. Jestem upierdliwy, po prostu. Bardziej mnie zastanawia nie wiara sportowców, a ich zaciekła obrona. Obnażył się taki atleta, że jest bogobojny, to ani się waż złe słowo na niego powiedzieć. Nie mam zastrzeżeń do atlety. Mam zastrzeżenia do Ciebie - Czytelniku katoliku. Zabawne jest Twoje podejście. "Bujać to my, a nie nas". Tak się właśnie zachowujesz. My obrażać wszystkich wkoło - tak, ale tylko spróbuj złe słowo na nas powiedzieć! Wiem, że wolisz, żebym lepiej nie miał zdania w tej sprawie, a już najlepiej by było, gdybym powiedział, że bóg jest i go kocham.

     Nie, nie ma go. Dla mnie. A czy dla Ciebie jest? Rób z tym co chcesz, nic mi do tego. Chciałbym też, żeby nie było nic do tego Tobie, że dla mnie go nie ma. Szanuj ateistę to ateista uszanuje Ciebie. A że robię szyderę z Ciebie i Twojej religii? No i co z tego? Zaczniesz strzelać jak muzułmanie we Francji? No to proszę, nadstawiam pierś. Wiem, wolałbyś żebym nie szedł pod prąd. Wytłumaczysz to sobie jakoś pewnie, dlaczego tak robię i w ogóle. Pewnie przez to, że brakuje w moim życiu Jezusa. Pomódl się za mnie jak chcesz. Jak Ty będziesz potrzebował czegoś to Ci po prostu pomogę. Modlitwa nie pomaga. Ani w życiu, ani w sporcie, ani w czymkolwiek innym. 

     Zdmuchnąłeś już lufę karabinu?




Kuba Szymański

sobota, 31 stycznia 2015

Emocje zapłacone godnością.

     Powoli już opadł szał i żal po porażce z Katarem/Resztą Świata/Sprzedawczykami/Sędziami (wybierzcie dowolną odpowiedź). Wszyscy zaczynają myśleć bardziej racjonalnie, opowiadać o tym, że jest jeszcze jeden mecz, że trzeba powalczyć o medal. Pomęczę jeszcze trochę temat Kataru. Przeglądając komentarze pod różnymi materiałami po tym meczu natrafiałem się często na to, ze "Niemcy w piłkę to też zbieranina!" i dopowiadano o Klose, Podolskim, Trochowskim, Gomezie, Boatengu, Oezilu i wszystkich innych Cacau, że to tak samo jak ten Katar w ręczną. Otóż wszyscy (chyba nie przesadzę z tą pewnością) z tych piłkarzy byli wykształceni w Niemczech od dzieciaka. Nikt ich nie podkupił na chwilę przed ważnym turniejem. Także ten zarzut jest bezzasadny. 

     Sędziowie? Przekupieni? Nie jestem specjalistą od ręcznej, nie znam się na tym za dobrze. Gra w której faul jest pojęciem bardzo umownym jest dla mnie lekko zagadkowa. Strzał w pysk, ciągnięcie za szmaty do poziomu parteru, generalnie MMA wymieszane z rzucaniem piłką. I są sędziowie, którzy orzekają czy za faul jest kartka, rzut wolny czy wykluczenie z boiska. Oglądając ten sport od wielu lat, zazwyczaj w przypadku jakichś mistrzostw, próbuję odgadnąć na czym polegają faule. Okej, jest opisane w zasadach gry w szczypiorniaka MNIEJ WIĘCEJ co i jak z tymi faulami. A to pozostawia spore pole do interpretacji = manipulacji. Z tymi faulami w ręcznej to trochę jak z notami za styl w skokach narciarskich lub jeździe figurowej na łyżwach. Ktoś uważa tak, ktoś inny inaczej. Mało to obiektywne, prawda?

     To jak, sędziowie pomagali temu Katarowi? Widziałem sam jak sędzia uznał bramkę ewidentnie rzuconą z koła, widziałem jak jeden z naszych wojowników dostał karę, a w ogóle nie był zamieszany w żadne przepychanki. No cholera, nie chce tworzyć lub rozpowszechniać teorii spiskowych, ale sędziowie byli bardziej po stronie przeciwnika. Ale czy przez sędziów nasi niecelnie podawali i niecelnie rzucali? Sarić fenomenalnie bronił w bramce, czy sędziowie? Wiele czynników się na te niecelne zagrania składało. Zapewne do nich trzeba zaliczyć frustrację, która była powodowana szemranymi decyzjami sędziowskimi. 

     W pewnym momencie zacząłem przyglądać się reakcjom zawodników po decyzjach sędziów. Polacy bardzo długo znosili to z klasą i pomimo niewielkich zgrzytów zazwyczaj odwracali się, bo dyskusja z arbitrami nie miała sensu i trzeba i tak poddać się karze. Zastanawiałem się, czy w końcu ktoś nie wytrzyma i wybuchnie, któryś z naszych "wypłaci" "Katarczykowi" w twarz. Dopiero w ostatnich sekundach bodaj Jurecki popchnął jednego z rywali. Prawdziwy upust swoich emocji nastąpił przy brawach dla sędziów. Zachowanie haniebne, ale jakże adekwatne do tego czym sobie Ci panowie na nie zasłużyli. 

     Jako kibic czuje się obdarty z emocji. Ktoś te emocje kupił kosztem swojej godności. Tych dziesięciu mężczyzn grających z katarską flagą za kilka zer na kontach godności nie mają. Powszechnie uważa się, że pieniądze zmieniają ludzi. Jak bardzo musiały zmienić Czarnogórców, Bośniaków i Serbów, którzy jeszcze nie tak dawno walczyli między sobą o swoją państwowość, narodową tożsamość i niezależność. A teraz? Teraz udowodnili, że wojna na Bałkanach nic nie znaczy dla nich, bo dla nich znaczenie mają pieniądze. 

     Całe szczęście, że nikt z Polaków nie dał się namówić na taki "transfer", a jak wiadomo robiono podchody do Lijewskiego. Przynajmniej cały Szmal zostaje u nas : )


Kuba Szymański

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Butem w twarz, czyli poniedziałek vol. 6

Wydarzenia polityczne ostatnio mnie nie ciekawią. Nawet mnie nie wkurwiają, no bo przecież ile można. Ciągle to samo, szkoda się dwa razy denerwować o to samo. Korzystając z uroków luźnego wieczoru przewijam setny raz fejsbuka. Trafiam na to.


   

    Powyższy materiał audiowizualny jest wystarczającym butem w pysk. Ciężko będzie mi się pozbierać z podłogi.






PS. LOL CONTENT. Nikt nie mówił, ze będzie tu zawsze na poważnie.

czwartek, 22 stycznia 2015

Sportowy czwartek po raz pierwszy.

     O moim zamiłowaniu do sportu pisałem niedawno. Teraz jestem zapalonym kolarzem. Sprawiłem sobie pierwszą szosówkę i jak tylko na termometrze widnieje trochę więcej niż 5 stopni to ruszam na bicykl. Jestem również wielkim fanem tego sportu. Jestem jednym z tych, którzy w lipcowy dzień spędzają 6 godzin przed ekranem telewizora oglądając jak kolarze jadą w Tour de France. Analogicznie w maju spędzam sześć godzin przed tv oglądając Giro d'Italia, a na przełomie sierpnia i września - Vuelta Espana.

      Pozostałe wyścigi oczywiście oglądam też. Nie o tym jednak chcę mówić. Chcę poruszyć pewien paradoks. Owszem, wielu już o nim pisało i mówiło przede mną, ale posłużę się porównaniem, które dla mnie jest najbardziej szokujące. Cała piłkarska Polska żyła od paru dni transferem Bielika do Arsenalu. Fajnie, że chłopak poszedł na zachód, fajnie, że do tak renomowanego klubu. Problemem jest kwota jaką Kanonierzy za niego zapłacili. Dane są różne, ale wahają się pomiędzy 2, a 2,5 mln funtów. Chłopak ma 16 lat, kopnął kilka razy lepiej piłkę od reszty z boiska (co w naszej Ekstraklasie jest ogromnym wyzwaniem, co nie?) i ktoś za niego zabulił ponad dwie bańki. Ktoś może mi powiedzieć, że jest młody, że to inwestycja w przyszłość, że ma dzieciak perspektywy na bycie wielkim w tym sporcie. Może też powiedzieć, że taki jest po prostu trend - w końcu jakiś małolat z Norwegii poszedł do Realu za jeszcze większą sumkę.

      Abstrakcja. Absurd. Nie umiem znaleźć innego wytłumaczenia dla płacenia takich pieniędzy za - de facto - dzieci. Warte uwagi jest też to, ze od dawna jeszcze większe pieniądze za małoletnich piłkarzy płaci się tylko dlatego, że są Chorwatami, Serbami czy Bośniakami. Dziwnym trafem w ich przypadku cenę podbija jeszcze pochodzenie. A dlaczego wspominam o Bieliku? Kim on w futbolu póki co? Tak na prawdę nikim. Przedstawię pewną listę osiągnięć:

2x zwycięstwo w Tour de France
1x zwycięstwo w Giro d'Italia
3x zwycięstwo w Vuelta Espana.
2x zwcięstwo w Paryż - Nicea
1x zwycięstwo w Tirreno - Adriatico
3x zwycięstwo w Vuelta al Pais Vasco

     To lista najważniejszych osiągnięć Alberto Contadora, prawdopodobnie najlepszego kolarza szosowego ostatnich lat. Facet przejechał setki tysięcy, a być może nawet miliony kilometrów na rowerze, ogromną część z nich na morderczych podjazdach w Alpach, Dolomitach czy Pirenejach. Jego roczne zarobi szacowane są na około 3 miliony euro. Człowiek, który w kolarstwie zdobył praktycznie wszystko co było do zdobycia zarabia tyle, ile płaci się za małolata w futbolu. Jeśli ktoś zarzuci kolarstwu, że pełno w nim dopingu to ja zarzucę, że piłka jest przepłacona. Zarówno doping w kolarstwie i horrendalne kwoty wydawane na piłkarzy to czynniki, które zabijają oba sporty.

     Do Bielika odniosę się w jeszcze jednym przypadku. U progu nowego sezonu podczas Tour de San Luis dwa zwycięstwa etapowe odniósł Fernando Gaviria. Dwudziestoletni Kolumbijczyk na finiszach pokonał samego Marka Cavendisha. Co ma z tym wspólnego Bielik? On dwa razy kopnął dobrze piłkę i jest uważany za niesamowity talent. Gaviria odniósł dwa zwycięstwa i od razu podejrzewany jest o doping. 

   Taki skrót dysproporcji pomiędzy piłką, a jazdą na dwóch kółkach. Czekam na inne opinie i własnej refleksji nad nakreśloną powyżej sytuacją.

Kuba Szymański

   

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Butem w twarz, czyli poniedziałek vol.5

     Po małej przerwie wraca but. No to butem w twarz powinni dostać w pierwszej kolejności górnicy. 

     Nie odmawiam nikomu prawa do strajków, ani prawa do pracy. Pracować powinni generalnie wszyscy. Ze strajkowaniem już trochę inaczej, bo strajkować to mogą Ci, którzy nie dostają wypłat. Z górnikami to jest tak, że pracują ciężko. Dzięki jednej z kopalni, której sztajgery hałasowały i wyzywały Panią Premier od kurew i kazały jej zdychać, ja mam w domu ciepło, więc tym bardziej powinienem docenić ich pracę. Problem pojawia się w momencie, gdy za pensje górników pewnie chciałby pracować co drugi student i co trzeci bezrobotny. Kilka tysięcy pensji, trzynastki, czternastki, premie z okazji Barbórki, darmowy węgiel, a jak węgla nie weźmie - dodatkowy hajs. Bida, aż piszczy, nie? Bida panie, oj bida. No to strajk. Zastanawia mnie tylko dlaczego Ci wszyscy Panowie z brudnymi gębami rzucają mięsem do rządu. Kopalnie może i państwowe, ale ktoś nimi zarządza i nie jest to ani premier, ani minister gospodarki, ani pełnomocnik rządu ds. górnictwa. Jest tam sobie prezes kopalni (kilkadziesiąt tys. pensji rocznie), paru kolesi w zarządzie (kolejne kilkadziesiąt tysi do rączki każdego), rady nadzorcze itp itd. Kupa hajsu za pierdzenie w stołek. Kolejnym, być może największym problemem są związki zawodowe. Jak to jest możliwe, że w 4 kopalniach o których ostatnio było najgłośniej, łącznie funkcjonuje kilkadziesiąt (jo gdzieś nawet żech słyszoł że ponad 100, chopie!) związków zawodowych. A jak działają związki zawodowe w kapitalizmie? 

     "Masz dwie krowy i możesz je doić jak chcesz, dopóki nie założą związków zawodowych. Jak założą związki, to będą doić Ciebie, a w najlepszym przypadku nie pozwolą Ci się doić."

     Drugi but, ale nie w twarz, tylko w tyłek - na zachętę i z życzeniami powodzenia dla CCC Sprandi Polkowice. Pomarańczowi dostali dziką kartę na Giro d'Italia. Po 12 latach przerwy zawodowa drużyna kolarska z Polski wystartuje w Grand Tourze. Wówczas ekipa której liderem był Rosjanin Pavel Tonkov zanotowała pierwszy w historii polskiego kolarstwa start w trzytygodniowym wyścigu, a najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem był Dariusz Baranowski - zajął 12. miejsce. Ciężko prognozować czy i jakie sukcesy może odnieść drużyna pod wodzą Piotra Wadeckiego. Wydaje się, że naturalnym liderem będzie Sylwester Szmyd, który po kompletnie straconych dwóch sezonach w ekipie Movistaru dołączył do jedynej polskiej drużyny drugiej dywizji. O jego umiejętnościach jazdy po górach wiedzą wszyscy sympatycy kolarstwa, a teraz, po raz pierwszy w karierze, będzie miał okazję jechać na własne konto. Tym razem to "Sylwas" będzie miał do dyspozycji gregario, a takimi na pewno będą Stefan Schumacher i Branislau Samoilau. Na pagórkach na pewno będzie można liczyć na dobre występy Maćka Paterskiego i przeżywającego trzecią albo czwartą młodość - Davide Rebellina. Wielce prawdopodobne jest, że kolejnym zawodnikiem w składzie będzie drugi reprezentant Włoch - Cristian Delle Stelle, aczkolwiek bazując na jego wynikach ciężko powiedzieć, aby były zawodnik MG Kvis - Willier miał jakiś atut oprócz narodowości. O pozostałe trzy miejsca powinni walczyć na pewno Marek Rutkiewicz,mistrz Polski Bartłomiej Matysiak, Jarosław Marycz, nadzieja polskiego sprintu, czyli Grzegorz Stępniak, młodzi Czesi - Jan Hirt i Josef Cerny i były zawodnik Lampre - Grega Bole. Chętnych wielu, miejsc w drużynie na wyścig dookoła Włoch tylko 9. Oby to było zapowiedzą kolejnego świetnego sezonu dla polskiego kolarstwa, a sezon zaczyna się już dziś. World Tour rusza w Australii, gdzie kolejna edycja Tour Down Under, a nasz mistrz świata, Michał Kwiatkowski i kilku innych naszych reprezentantów - w Argentynie na Tour de San Luis. 

     Zacznie się więc coś o sporcie tutaj pojawiać. Kolarstwo pewnie najczęściej, ale o piłce się też pewnie trafi. W sumie o czymkolwiek, nawet może mnie pięciobój nowoczesny zainteresować. Ale głównie kolarstwo. Kiedyś były "czwartki lekkoatletyczne". Więc tutaj będą "Sportowe czwartki". Więc zapraszam w najbliższy czwartek na pierwszą część cyklu :)

Kuba Szymański

środa, 14 stycznia 2015

Co Cię boli? Czy aż tak Cię to boli?

     Ból to pojęcie z medycyny, tak totalnie z medycyny. Naczytałeś się jednak w szkole o Werterze, który miał jednak Weltschmerz, wiec ból istnienia. Wszystko byłoby cacy, ale w XXI wieku Weltschmerz wyewoluował w butthurt, czyli ból dupy. Ten dramatyczny przypadek, który jest praktycznie nieuleczalny ( żadna lewatywa nie pomoże, wazelina też bólu nie uśmierzy ), ostatnio objawił się przynajmniej dwukrotnie.
   
      Charlie Hebdo. Nie wiem kim był Charlie, ani kim był Hebdo. Nawet zgodzę się z Korwinem - nie jestem Czarli! Tragedia się stała, zabito ludzi, z tym dyskutować nie można. Jednak na temat muzułmanów warto się wypowiedzieć. Chociażby dlatego, że prawie każda gadająca głowa z telewizji bądź szeroko pojętych mediów o tym mówi. Moja opinia? Nie dzieje się nic strasznego. Absolutnie nic. Raz na jakiś czas, po prostu, kilku religijnych popierdolców, musi sobie zrobić fajerwerki albo konkurs strzelniczy, Ot, tyle. Nazywa się ich terrorystami. Problem w tym, że terroryści mają w swoim działaniu określony cel. Terrorystom zależy na wzbudzeniu strachu i wymuszeniu jakichś ustępstw. Z całym "szacunkiem" dla tych awanturników we Francji, ale terroryści to są teraz w Iraku. Tych trzech typków to co najwyżej porządniejsi rozbójnicy, bo opisali ich szerzej, niż tylko w lokalnych gazetkach. Zastanówmy się tylko, czy cała ta awantura nie jest przypadkiem z powodu ich wyznania? Ile mieliśmy w ciągu ostatniego roku, pięciu czy dziesięciu lat przypadków, że wbiegał ktoś to losowego miejsca, zaczynał strzelać, zginęło X ludzi, a na końcu koleś się poddał w wyniku szturmu, czy sam sobie strzelił w łeb. Ile było takich przypadków? W samym Detroit w Stanach było tego pewnie z 10 w ciągu pół roku, tylko nikt o tym nie powiedział, bo to był pewnie przeciętny, sfrustrowany Amerykaniec - niemuzułmanin. Więc temat niemedialny. Moja prywatna opinia jest taka, że islam robi sobie odwet za wyprawy krzyżowe. Robią dokładnie to samo co chrześcijanie w trakcie II wyprawy krzyżowej w XII wieku. Jak wtedy nabijano na pal innowierców w imię boga, tak teraz strzelają do innowierców w imię boga, Allaha. Taki odwet i tyle. Czyżby "kto mieczem wojuje..."?

     Druga sprawa to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Przygotowywałem się do napisania większego postu o WOŚPie na poniedziałkowy cykl. Przeczytałem kilka artykułów, zrobiłem jakiś tam research materiału. Wyrzuciłem wszystko po tym, jak obejrzałem pierwsze 5 minut programu Tomka Lisa z udziałem Terlikowskiego, którego artykuł swoją drogą też czytałem. Mówiąc wprost do wszystkich, którzy mają coś przeciwko Orkiestrze - pierdolcie się. Jak nie chcecie nic pomóc, to chociaż nie przeszkadzajcie. Nawet jeśli Owsiak bierze coś do kieszeni, to dlaczego o tym mówisz? Bo sam byś chciał przytulić te kilka zer na koncie. Zrób chociaż 1% z tego co zrobił Jurek, to będziesz mieć prawo zarzucać, że bierze z tego tytułu pieniądze. Ciebie nie interesuje skąd te pieniądze są i nie chcesz przeczytać informacji o tym. Ty przeczytałeś NIEZALEŻNY BLOG, taki jak mój, oho! I tam znalazłeś info, że Owsiak z Orkiestry robi pralnie pieniędzy. Wiesz co - idź sobie wyprać mózg. Jesteś zwyczajnie tempy.

      23 lata czekałem, żeby pierwszy raz zaangażować się w działalność WOŚP bardziej, niż tylko wrzucić parę groszy do puszki. Fantastyczna sprawa. Idźcie i za rok też działajcie, w sztabach i na ulicach z puszkami. Dziękuję całemu sztabowi WOŚP w Szamotułach, całym Szamotułom, artystom występującym w trakcie finału i każdemu innemu, który przyczynił się do tego, że mieliśmy w Szamotułach rekordowy Finał. Do zobaczenia za rok! :)

Kuba Szymański.